czwartek, 12 grudnia 2013

[KLASYCZNIE] Anna Karenina

Autor: Lew Tołstoj
Tytuł oryginału: Anna Karenina
Tłumaczenie: Agnieszka Misiaszek 
Format: e-book
Wydawnictwo: Zielona Sowa 
Rok wydania: 2010 
Liczba stron: 828
Ocena: 3

źródło: własna biblioteczka

...Wszystkie szczęśliwe rodziny podobne są do siebie, każda zaś nieszczęśliwa jest nieszczęśliwą po swojemu...*

Jest to chyba największe moje tegoroczne rozczarowanie czytelnicze. Niestety, nie podobało mi się. Ani trochę. No, może przesadzam - skoro przeczytałam tę powieść do końca, to znaczy, że jednak coś tam mnie zainteresowało. Ale mimo wszystko liczyłam na wiele więcej!

Myślę, że nie warto opisywać tu fabuły - przecież wszyscy ją znają! Nawet ja słyszałam o tej historii odrobinkę, a to wystarczyło właściwie, żeby poznać całą treść. Otóż - tu pewnie narażę się na tęgie baty od wielbicieli "Anny Kareniny", ale trudno - jest to powieść o niczym. Powieść, jakich tysiące, z tym jednym wielkim minusem, że ciągnie się w nieskończoność i nie dawkuje żadnych emocji. Właściwie brak tu emocji, przynajmniej we mnie żadnych nie wzbudziła (oprócz żalu, że tyle miesięcy czytania poszło na marne). Zastanawia mnie jedno - skąd ten tytuł? Historia Anny Kareniny rozpoczyna się około setnej strony i kończy na kilkadziesiąt stron przed końcem powieści, więc człowiek właściwie zdążył o niej zapomnieć nim dobrnął do ostatniej linijki.  


Tym razem postanowiłam napisać nietypową notkę, ponieważ niewiele pamiętam z pierwszej części powieści, a pozostały tylko mgliste wrażenia i skojarzenia. Podzielę się więc z wami tym, co mi się podobało i tym, co nie przypadło mi do gustu :)

PLUSY:
+ czas i miejsce akcji - Rosja, a zwłaszcza Petersburg jest obiektem mych westchnień od kilku lat... Do tego XVIII wiek, czas pięknych sukien, wielkich bali i teatru. Wspaniały czas!

+ bardzo dokładna i dogłębna charakterystyka postaci, nawet tych drugoplanowych (a nawet i "trzecioplanowych", i czwarto...;))

+   bardzo ciekawie przedstawiona rosyjska wieś. Mam sentyment do wsi, sama nie potrafię dłużej niż tydzień przebywać w mieście. Może i chłopom nie żyło się wtedy tak kolorowo, ale jakoś tak pozytywnie wspominam chwile "spędzone" na rosyjskiej wsi

+ Lewin. Ta postać wywarła na mnie najlepsze wrażenie. Inny niż wszyscy, charakterystyczny, wyróżniający się wśród reszty mdłych postaci

MINUSY:

- akcja - właściwie nie było żadnej akcji. 

- długość - ta powieść ciągnęła się jak makaron w spaghetti. Ileż czasu można opisywać myśli i odczucia bohaterów, rozdział, dwa, ok. Ale nie pięć! Musiałam wręcz przeskakiwać kolejne rozdziały, których akcja rozpoczynała się od tego samego wątku. Usłyszałam kiedyś zdanie o jakimś niekończącym się sporze, że to istna rosyjska powieść. Myślałam, że chodzi o intensywność i charakter postaci. Teraz już wiem, ze chodziło o niekończącą się opowieść... 

- bohaterowie - bardzo mnie zawiedli. Rozumiem, że takie były czasy, że inaczej postępować nie mogli. Ale chyba mogli mieć w sobie nieco więcej ikry, charyzmy, wigoru! Tymczasem oprócz Lewina nikt nie próbował nawet zastanowić się nad sobą i swoim życiem, nad jego monotonią i zmianą. A tytułowa Anna - nie, nie będę nic pisać, bo nie wypada

- romans - żadnej iskry, żadnego koloru. Po prostu zobaczyli się (Anna z Wrońskim), spotkali kilka razy i już. A potem żyli długo i szczęśliwie, od czasu do czasu wymieniając z sobą kilka ostrzejszych zdań.  Szczerze mówiąc przeczytałam drugi tom tylko i wyłącznie w nadziei na więcej życia w ich związku, na jakieś rozstania, powroty, wybuchy emocji. Tymczasem raz jedyny Anna się wściekła, wymyśliła niestworzone rzeczy i zakończyła swą historię z kochankiem (kto czytał ten wie w jaki sposób :))

- szczegóły - lubię, gdy coś jest wytłumaczone tak, że wiem, o co chodzi. Ale niekoniecznie musi to być wyszczególnione aż tak bardzo. Jakby ktoś pisał to dla ludzi niemyślących, którym wszystko trzeba wyjaśnić, a i tak nie ma się pewności, czy zrozumieją. Być może ówczesna elita rosyjska właśnie taka była...

- stosunek Anny do Anny - tej dorosłej do tej malutkiej, czyli matki do córki. Oj, zdenerwowało mnie to!

To wszystko, co w tej chwili przychodzi mi do głowy. Pewnie wielu z was nie zgadza się z tym, co tu napisałam. Każdy ma jednak prawo wyrażać własne zdanie. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, a być może skłonię kilka osób do dyskusji na temat tego (rzekomego) dzieła literatury światowej.

...Obecnie jednak życie moje, całe moje życie, bez względu na wszystko, co może stać się ze mną, każda chwila jego, nie będzie bezcelowa, jak dotąd, lecz będzie miała określony, wyraźny cel, polegający na czynieniu dobrze, a cel ten mam władzę wpoić w mą duszę!...*

* pierwsze i ostatnie zdanie powieści

6 komentarzy:

  1. "Pewnie wielu z was nie zgadza się z tym, co tu napisałam" - a ja się zgadzam w stu procentach. Plusy i minusy dobrze wypunktowałaś. Czytałam powieść wiele lat temu, ale dobrze pamiętam co mi się w niej podobało, a co nie.
    To zresztą jest chyba cały styl Tołstoja, bo "Wojnę i pokój" czytałam kilka lat. To znaczy, że podchodziłam kilka razy, w dużym odstępie czasowym. W końcu się przemogłam i dociągnęłam do końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ktokolwiek podziela moje poglądy i zapatrywania na tę powieść. Słyszałam, że "Wojna i pokój" jest ciekawsza, ale skoro twierdzisz, że to podobny styl, to chyba sobie podaruję. Nie leży mi literatura rosyjska, oj nie leży.. :)

      Usuń
  2. A ja się nie zgadzam. Czytałam Tołstoja w liceum, w latach 60-tych.
    Ale ja takie książki lubię, takie rzeki bez akcji.
    Przeczytaj "Wojnę i pokój" koniecznie. Tą powieść obok Biblii ponoć leżała w każdym amerykańskim domu jeszcze w ubiegłym stuleciu.

    Ja przymierzam się do czytania jeszcze raz obu powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, po "Annę Kareninę" to już na pewno nie sięgnę. Ale na pewno obejrzę film, ten z Sophie Marcau, bo w najnowszej wersji na pewno będzie mi przeszkadzała Keira (brrr...) :)Być może wtedy zmienię zdanie i kiedyś, za kilka lat sięgnę po "Wojnę i pokój"...

      Usuń
    2. Jeżeli chodzi o filmy, żaden nie oddał tak rosyjskiej duszy książki jak rosyjski film z Tatianą Samojłową.
      Ale to film z lat chyba 60-tych, jak jeszcze nie wcześniejszych.
      Nikt nie potrafi tak przenieść literaturę rosyjską na ekran jak Rosjanie.

      Usuń
    3. Być może, zastanowię się i jeśli znajdę tę wersję to ją obejrzę :)

      Usuń