wtorek, 30 sierpnia 2011

Nie każ mi tutaj umierać

Autor: Rattawut Lapcharoensap 
Tytuł oryginału: Sightseeing
Tłumaczenie: Elżbieta Płotka i Jędrzej Polak
Wydawnictwo: Vesper
Seria wydawnicza: Z trąbką
Rok wydania: 2006 
Ilość stron: 320
Ocena: 5,5


Źródło: własna biblioteczka

Czy zdarzyło Wam się wybrać w podróż do Tajlandii? Bo mnie tak! Och, cóż to była za przygoda... Już dawno nie przeżyłam czegoś podobnego. Delektowałam się każdym miejscem, klimatem, roślinnością i przede wszystkim czerpałam ogromną radość z przebywania w towarzystwie Tajlandczyków, zwłaszcza jednego, obecnego na każdym kroku - Rattawuta Lapcharoensapa (tyle razem spędzonych dni, a ja nadal nie potrafię wymówić jego nazwiska więc w dalszej części tekstu będę się posługiwać inicjałami).

Autor książki zabrał mnie w wiele pięknych zakamarków Tajlandii. Jego zbiór opowiadań pt "Nie każ mi tutaj umierać" zawierał taką gamę różnych przeżyć, fascynacji tradycją, krajem, że po każdej opowieści musiałam na chwilę oderwać wzrok od książki i wziąć kilka głębokich wdechów. Klimat tych historii pozwala nabrać świeżego oddechu dopiero do ich skończeniu. Każde z kilkunastu opowiadań żyje własnym  niesamowicie prawdziwym życiem Tajlandczyka z krwi i kości, który żyje z turystów, choć szczerze ich nienawidzi. Tajlandczyka, który nawet w skrajnej biedzie nie zmienia swoich przyzwyczajeń, upodobań. Tajlandczyka, którego skorumpowani wojskowi wysyłają najstraszniejsze rejony kraju. Tajlandczyka, który potrafi się mścić, ale i współczuć. Tajlandczyka, dla którego sportem narodowym są walki kogutów oraz Tajlandczyka, dla którego stoi ponad wszystkim. 


Bardzo dziękuję autorowi, że pokazał mi Tajlandię "od kuchni", taką, jaką jest na co dzień gdzieś obok tego zgiełku i turystycznego oblężenia. Zazwyczaj świat nie zauważa mieszkańców ubogich krajów, których wykorzystuje się w fabrykach lub celach turystycznych, jako żywe okazy do zwiedzania. A oni też mają swoje domy, rodziny, własne uczucia. Też umierają na podobne do nas choroby, także przeżywają zawody miłosne, czasami nawet posiadają wielkie bogactwa i tak jak my nie lubią mniejszości narodowych. A mimo to my uważamy ich za innych, dziwnych ludzi, którzy płaszczą się przed bogatymi turystami z Europy czy Stanów Zjednoczonych. R.L. dzięki swoim opowiadaniom otwiera ludziom oczy i pokazuje normalność tego kraju, różniącego się od naszego tylko klimatem i tradycjami. 

Jest jedno opowiadanie, które podbiło moje serce. Nie, właściwie jest ich kilka. I nie mogę Wam ich opisać, bo najważniejszy ich element znajduje się zawsze na ostatniej stronie więc tym samym musiałabym zdradzać zakończenia, a tego robić nie chcę i nie mogę. Bardzo miło wspominam chwile spędzone w Tajlandii i mam nadzieję, że nie była to moja ostatnia wizyta, zwłaszcza w tak miłym towarzystwie... Polecam! Wybierzcie się tam sami!

3 komentarze:

  1. Nigdy nie byłam w Tajlandii, więc chce chociaż wirtualnie się tam zabrać, dlatego dopisuje ,,Nie każ mi tutaj umierać'' do swojej listy ,,chce przeczytać''.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja cenię sobie opowiadania i chętnie sięgnę gdy nadaży się okazja :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. cyrysia - po przeczytaniu książki nabrałam ochoty na prawdziwą wizytę w tym kraju. Może kiedyś...

    pisanyinaczej - ja też lubię opowiadania. A te mają w sobie coś szczególnego, ciekawe początki i piękne zakończenia :) a pośrodku głębia złotych myśli.

    OdpowiedzUsuń